sobota, 30 grudnia 2017

Szopka w Panewnikach

     Przy okazji świątecznego pobytu na Śląsku u Dziadków postanowiliśmy zobaczyć największą w Polsce szopkę, która jak co roku budowana jest w Bazylice w Panewnikach (dzielnica Katowic). 
     Panewnicka szopka jest naprawdę monumentalna, ma 18 metrów wysokości i 32 m. szerokości. Do budowy samego sklepienia wykorzystano 400 żarówek! Te liczby robią wrażenie. Sama szopka również :-)
     Oprócz szopki głównej w Panewnikach możemy jeszcze obejrzeć szopkę żywą i ruchomą, a także kolekcję szopek z całego świata. Czarnoskórzy Maryja, Józef i Dzieciątko naprawdę zapadaja na długo w pamięć.
     Obok żywej szopki w Panewnikach znajduje się również minizoo. Tak więc dla naszych pociech atrakcji jest tam co nie miara. Nasze dziewczyny nie mogły się napatrzeć :-) Jeśli będziecie w okresie Świątecznym w Panewnikach, zajrzyjcie do Bazyliki koniecznie!







niedziela, 12 listopada 2017

Spacer Niepodległościowy

     W tym roku, aby uczcić kolejną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości postanowiliśmy wybrać się wraz z dziadkiem Markiem na spacer po Warszawie, której już nie ma. Pomyślicie pewnie jak to możliwe - przejść się po mieście, które już nie istnieje?
    W Warszawie jeszcze do niedawna mieliśmy taką możliwość dzięki Parkowi Miniatur Województwa Mazowieckiego, zlokalizowanym w dawnym Banku Landaua na ul. Senatorskiej. W Parku tym podziwiać można było miniatury najpiękniejszych warszawskich budowli, które niestety zostały zburzone podczas II wojny światowej (lub wcześniej) i do dnia dzisiejszego nie zostały odbudowane. Na wystawie podziwiać mogliśmy m. in. monumentalny Pałac Saski, imponujący budynek Giełdy Warszawskiej, czy model Wielkiego Salonu i Żelaznej Bramy.
     Piszę w czasie przeszłym, gdyż jedną z ostatnich możliwości obejrzenia tych niesamowitych eksponatów, warszawska (i nie tylko) publiczność miała właśnie w Dniu Niepodległości, 11 listopada 2017 r. Tydzień później obiekt został zamknięty wskutek wypowiedzenia mu umowy przez miasto i do dnia dzisiejszego szuka nowej lokalizacji. A szkoda, bo była to piękna i pouczająca lekcja historii.

    Kilka zdjęć z naszego spaceru:



niedziela, 10 września 2017

VI Pielgrzymka rowerowa - Kalety - Rokitnica

                    Doroczne pielgrzymki rowerowe stały się już tradycją Parafii pw. św. Józefa w Kaletach-Jędrysku. Co roku dziesiątki pielgrzymów gromadzą się przed kaletańską świątynią, aby wspólnie, na rowerach, wyruszyć na pielgrzymkową trasę. Za każdym razem pątnicy obierają inny cel. Dotarli już wspólnie m. in. przed oblicze Jasnogórskiej Pani, do Sanktuarium Matki Boskiej Leśniowskiej, do Bazyliki Matki Boskiej Piekarskiej, do Kościoła Matki Boskiej Lubeckiej, a także do Bramy Miłosierdzia w Klasztorze Ojców Oblatów. W tym roku za cel pielgrzymki pątnicy obrali Świątynię Matki Boskiej Jedności w dzielnicy Zabrza – Rokitnicy.
                Tegoroczna pielgrzymka, w odróżnieniu do poprzednich, które odbywały się na początku lata, została zaplanowana na drugi weekend września. Pogoda w pierwszych wrześniowych dniach była bardzo niesprzyjająca, każdego dnia padały ulewne deszcze, pielgrzymi z obawą spoglądali na prognozy pogody, obawiając się w jaką pogodę przyjdzie im wyruszyć na pątniczą drogę. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy w pielgrzymkową sobotę 9 września, wyszło piękne słońce, które towarzyszyło uczestnikom pielgrzymki przez cały dzień. Zdecydowanie tego dnia Niebo było dla nas łaskawe.
                Pielgrzymi zebrali się przed kaletańskim kościołem o godz. 07.30, gdzie przywitał ich błogosławieństwem ks. Damian. Potem głos zabrał odpowiedzialny za trasę pielgrzymki Grzegorz Kukowka, który objaśnił pątnikom trasę, którą tego dnia mieli podążać do Rokitnickiej Pani.
                Po błogosławieństwie pielgrzymi uformowali 55-osobowy peleton i przez kaletańskie lasy wyruszyli na pątniczy szlak. Lasem dotarli do Tarnowskich Gór, gdzie, podzieleni na 3 grupy, przez miasto dojechali do Starych Tarnowic. Tutaj zostali ugoszczeni przez miejscową parafię gorącą herbatą i kawą. Gdy pielgrzymi posilili się, udali się do miejscowego zabytkowego kościoła pw. św. Marcina, gdzie p. Kinga ze Stowarzyszeni Dziedzictwo przybliżyła im historię świątyni, a następnie spędzili chwilę na wspólnej modlitwie.
                Ze Starych Tarnowic, dosyć pagórkowatym terenem, pielgrzymi wyruszyli w dalszą drogę, prosto do Centrum Szensztackiego w Rokitnicy. Na miejsce dotarli ok. godz. 11.00. W Rokitnicy zbierali się już znakomici goście, którzy przybyli na świętowanie 25-lecia obecności Zgromadzeń Szensztackich w Polsce. Pielgrzymi z Kalet mieli zaszczyt uczestniczyć we Mszy św. odprawianej przez samego Biskupa            Jego Ekscelencję Jana Wieczorka. Po uroczystej Mszy św. na pątników czekał już poczęstunek – kawa, herbata, ciasto, a później również i kiełbaska z grilla. W międzyczasie pielgrzymi mogli wysłuchać historii obecności Instytutu Pań Szensztackich w Rokitnicy, a także wziąć udział w loterii fantowej. O godz. 15 pątnicy odmówili wspólnie Koronkę do Miłosierdzia Bożego, po czym wyruszyli w drogę powrotną do Kalet.
                Droga ta wiodła tym razem przez Sportową Dolinę w Tarnowskich Górach, gdzie pielgrzymi przystanęli, aby podziwiać piękno tarnogórskiej ziemi i przecudne widoki na miejscowe „Dolomity”. Kolejnym przystankiem na trasie był Kosciół Kamilianów przy Szpitalu w Tarnowskich Górach. Tu pątnicy przystanęli na chwilę wspólnej modlitwy i wyruszyli ponownie przez las do Kościoła w Kaletach.
                Przed wjazdem do Kalet pielgrzymi ponownie uformowali peleton, aby wspólnie, zwartą grupą powrócić do rodzimej Świątyni. Tu podziękowali Bogu przed Najświętszym Sakramentem za pomyślny przebieg pielgrzymki i rozjechali się do swoich domów.
                Pielgrzymka organizowana była z inspiracji p. Beaty Halamus, przez Parafię św. Józefa w Kaletach-Jędrysku we współpracy z Urzędem Miasta w Kaletach i Sekcją Turystki Kolarskiej w Kaletach. Pielgrzymi podróżowali w jednolitych niebieskich koszulkach ufundowanych przez p. Klaudiusza Kandzię – Burmistrza Miasta Kalety, a wykonanych przez Państwa Krupa.

fot D.P.Fronczek


więcej zdjęć z Pielgrzymki tutaj

niedziela, 27 sierpnia 2017

Zlot Centralny Racibórz 2017

      W tym roku Centralny Zlot Turystów Kolarzy odbywał się po raz 66, a jego gospodarzem był Oddział PTTK w Raciborzu, tak więc turyści kolarze mieli możliwość zwiedzenia przepięknej Ziemi Raciborskiej. Zlot tradycyjnie trwał tydzień, przez ten czas udało nam się odbyć 5 wycieczek rowerowych, które zaprowadziły nas w wiele ciekawych miejsc, m. in.:
- do wsi o ciekawej nazwie Miejsce Odrzańskiego i nad Odrę, gdzie mieliśmy możliwość pojeździć po przepięknych bezdrożach, przeprawić się promem przez rzekę, ale także dowiedzieć się, że w tym rejonie Polski sklepy w poniedziałki na ogół są nieczynne ;-)
- do przerażającego – nie tylko eksponatami – Muzeum Horroru zlokalizowanego w Pałacu w Wojnowicach (jednym z najbardziej przerażających „eksponatów” jest jego właściciel, który, naszym zdaniem ma obsesję na punkcie, nazwijmy to łagodnie, seksualności człowieka i któremu wszystko kojarzy się z jednym; wcale mu nie przeszkadzała obecność naszej 5-letniej Anielki i innych dzieci, aby co chwilę robić niesmaczne dygresje, nam uszy puchły, uszy dzieciom zasłanialiśmy, ale niesmak pozostał…)
- do przepięknego Pałacu w Krowiarkach, przepięknego chociaż już dzisiaj w opłakanym stanie, który obrazuje losy wielu takich miejsc w Polsce po II wojnie św.; najpierw zlokalizowany był tutaj sierociniec, potem szpital ortopedyczny, a po zlikwidowaniu szpitala pałac stał opuszczony i niszczał przez wiele lat; obecny właściciel próbuje zabytek ratować, ale jest to nie lada wyzwanie… dzisiaj pałac nawiedzają białe damy… gdyż jest to jeden z ulubionych plenerów sesji ślubnych w tym regionie; nam swoją architekturą pałac ten przypominał najpiękniejsze Zamki nad Loarą, ależ okrutnie się obeszła z nami historia…
- do odrestaurowanego dzięki charyzmie proboszcza klasztoru cysterskiego w Rudach Raciborskich, tutaj mieliśmy także zjeść przepyszne lody i odbyć przejażdżkę zabytkową kolejką wąskotorową – jest to ulubiona ostatnio atrakcja Malwinki
- a także za granicę - a dokładnie do Opawy w Czechach i przepięknego pałacu w Kravare, niemal tak pięknego jak Pałac w Krowiarkach, chociaż w zdecydowanie lepszym stanie
                Są to miejsca, które najbardziej zapadły w pamięć. Ale przez te pięć dni odwiedziliśmy również wiele innych przepięknych zakątków Ziemi Raciborskiej. W sumie wykręciliśmy prawie 300 km, wszystkie trasy zarejestrowaliśmy na endomondo

Zdjęcia z naszych zlotowych wakacji można obejrzeć tutaj

niedziela, 23 lipca 2017

Rajd Biesiadny



    ...a dokładnie Rajd Biesiadny, Sportowy i Crossowy czyli kolejna odsłona Rajdów organizowanych w ramach akcji "Rowerowe Pasje na Szlakach Zielonego Wawra". Tym razem uczestnicy mieli do wyboru czy pokonują trasę turystycznie czy wyczynowo. Ci pierwsi jechali z miejsca zbiórki na metę rajdu z przewodnikiem, chętni na drugą wersję dostali mapy na orientację i do mety musieli dotrzeć sami. Start był przy Szkole Podstawowej w Falenicy, a meta przy Oczku Wodnym w Marysinie Wawerskim. W rajdzie wziął udział tata Grześ z dziewczynkami.
             Zdjęcia z Rajdu tutaj


poniedziałek, 17 lipca 2017

W Krainie Zamków i Księżniczek czyli Dolina Loary na rowerze

       Francja, a dokładnie Dolina Loary na rowerze, to było wielkie marzenie moje i mojego męża od czasów, gdy się poznaliśmy. Wyjazd planowaliśmy już na pierwsze narzeczeńskie wakacje. Ale najpierw zabrakło funduszy na realizację marzeń, a potem już po ślubie ciągle coś... a to ja byłam w ciąży ;-), a to dzieci były (wg nas) za małe. Aż w ubiegłym roku po wakacjach sobie powiedzieliśmy, że jeśli nie w 2017 roku, to już pewnie wcale. I zaczęliśmy intensywne przygotowania.
     Zaczęliśmy od zakupu namiotu, bo mimo iż zrezygnowaliśmy z pomysłu podróżowania z bagażami wzdłuż całej Loary, to jednak uznaliśmy, że opcja namiotowa będzie dla dzieci wielką atrakcją, a przy okazji będzie dużo bardziej przyjazna dla naszego budżetu. Po długich rozważaniach i analizach zdecydowaliśmy się na zakup namiotu-domu, jak go nazywa mój mąż. On chciał kupić kawałek materiału do spania ;-) ja się uparłam na namiot, który nie tylko będzie służył nam do spania, ale i w dzień, w razie słotnej pogody, nie dość, że zapewni schronienie przed deszczem, to jeszcze będzie mieć przestrzeń, gdzie będzie można wspólnie spędzić czas. Nasz wybór padł na namiot Palmdale 500 firmy easy Camp. I choć jest naprawdę ogromy, to z wyboru jesteśmy bardzo zadowoleni.
     Gdy mieliśmy już namiot, nadszedł czas na opracowanie całej logistyki wyjazdu: wybór terminu wyjazdu, wyszukanie atrakcyjnych cenowo kampingów i noclegów tranzytowych, no a przede wszystkim obmyślenie i opracowanie tras. Zdecydowaliśmy się wyruszyć z Warszawy nietypowo, bo w pierwszy poniedziałek lipca. Pierwszy weekend lipca we Francji, to zarazem pierwszy weekend wakacji, a co za tym idzie wielkie korki na wszystkich prawie autostradach. Aby ich uniknąć, zdecydowaliśmy się wyruszyć z Polski w poniedziałek 3 lipca. Na nocleg tranzytowy wybraliśmy mały hotel pod Frankfurtem nad Menem. A już na miejscu, w Dolinie Loary, wybraliśmy trzy kampingi przy większych miastach, takich jak Angers, Tours i Blois. Na każdym z kampingów planowaliśmy spędzić od 3 do 5 nocy, a następnie samochodem przemieścić się na kolejny kamping, zwiedzając po drodze te zamki, do których nie dotrzemy rowerami.
     W tzw. "między czasie" udało nam się namówić na wyjazd dziadków - Joannę i Marka, co bardzo ułatwiło nam kwestię transportu, gdyż tradycyjnie już mogliśmy zapakować się do ich busa i wyruszyć wspólnie ku przygodzie :-) Zanim wyruszyliśmy, to jeszcze wpadliśmy na "genialny" pomysł zrobienia w domu remontu generalnego w trakcie naszej nieobecności, co zaowocowało tym, że oprócz spakowania się na wyjazd, musieliśmy jeszcze spakować całe mieszkanie i opróżnić je do ostatniej skarpetki...
      No ale nadszedł w końcu upragniony poniedziałek i wyruszyliśmy :-) Po dwóch dniach jazdy samochodem, noclegu, jak już wspominaliśmy, we Frankfurcie nad Menem, i przejechaniu prawie 2 tys. km dotarliśmy wreszcie na pierwszy kamping Le Grand Jard, w urokliwej miejscowości pod Angers - Saint-Gemmes-sur-Loire. Tu spędziliśmy kolejne trzy dni, podczas których udało nam się rowerami dotrzeć do Zamku w Angers, Zamku w Serrant (prawie, bo do bramy dotarliśmy punkt 17.15, podwoje właśnie się zamykały...) i Zamku w Montgeoffroy (również prawie, bo zamek jest prywatny i wjechać można tylko na pierwsze podwórze, nie ma możliwości zwiedzania).
       W piątek zwinęliśmy manatki i ruszyliśmy w stronę drugiego kampingu, tym razem pod Tours w Cinq-Mars-La-Pile. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze Zamek Brissac i Saumur. Pod wieczór dotarliśmy do następnego kampingu, usytuowanego w... parku miejskim. Nas Polaków może to dziwić, a we Francji to norma, że gdy przychodzi sezon wakacyjny, część parków się zamyka, wstawia zaplecze sanitarne i w ten sposób organizuje się sezonowe kampingi. W bardzo przystępnych cenach, nawet w Polsce trudno byłoby w tej cenie znaleźć nocleg pod namiotem.
      W okolicach Tours zabawiliśmy również trzy dni, podczas których zwiedziliśmy m. in. Zamek w Langeais, Zamek w Chinon, w Usse, Azay-le-Rideau i przepiękne ogrody zamku w Villandry.  Ostatniego dnia - w niedzielę, pogoda niepokojąco zaczęła się zmieniać i już niebawem mieliśmy się przekonać, że ze słońcem i upałami musimy pożegnać się niestety na dłużej.
     W poniedziałek 10 lipca ponownie zwinęliśmy obozowisko i ruszyliśmy w kierunku następnego, ostatniego już kampingu, tym razem pod Blois, w miejscowości Cellettes. Po drodze zwiedziliśmy Tours i słynny zamek-most w Chennonceau. Na ostatnim kampingu zostaliśmy kolejne pięć dni, aż do soboty 15 lipca, kiedy to chcąc nie chcąc musieliśmy kończyć wielką francuską przygodę i ruszać w kierunku Polski.
     W okolicach Blois zwiedziliśmy m. in. Zamek w Chaumont, Cheverny (ten, który był pierwowzorem posiadłości Tintina i w którym obecnie znajduje się muzeum tego komiksowego bohatera), w Blois i niesamowity zamek w Chambord.
       Podczas naszej dwutygodniowej wędrówki po Dolinie Loary przejechaliśmy rowerami ok. 450 km, zwiedziliśmy około 27 zamków, zjedliśmy niezliczoną ilość croissantów i bagietek, a przede wszystkim świetnie się bawiliśmy. To był wspaniały, bardzo rodzinny wyjazd :-)
      Jeśli planujecie rowerową wyprawę w te rejony służymy wsparciem i radą, zapraszamy na priv :-)

       Zachęcamy do obejrzenia najciekawszych zdjęć z Francji tutaj

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Śladami ciuchci - edycja 2017

             W niedzielę 18 czerwca, na zakończenie kolejnego długiego weekendu, odbyła się kolejna edycja cyklicznego rajdu rowerowego Śladami Ciuchci. Rajdy te organizowane są przez lokalnego patriotę i wielkiego działacza-społecznika p. Andrzeja Rukowicza w kolejne rocznice uruchomienia kolejki wąskotorowej na trasie Wawer-Karczew. W tym roku za koncepcję trasy odpowiedzialny był nasz tata Grześ. Jak widać na poniższym filmie prowadził on również całą, bardzo liczną, grupę uczestników tego ciekawego wydarzenia. Cały peleton zamykała zaś damska część naszej rodzinki ;-)


źródło: https://www.youtube.com/watch?v=KCP_jiNrYpU 


      Tegoroczna edycja rajdu Śladami Ciuchci wyruszała spod pomnika... Ciuchci w Karczewie. Po gorącym przywitaniu uczestników przez oficjeli, kolarze uformowali peleton, którym przejechali do Muzeum Ziemi Otwockiej. Stamtąd po krótkim odpoczynku kolarze ruszyli w dalszą drogę, następny postój zaplanowany był przy dawnym dworcu kolejki przy ul. Wawerskiej w Otwocku. Potem rowerzyści udali się nad Świder, gdzie przejechali dawnym mostem kolejki wąskotorowej do Józefowa. Tam mieli postój przy willi Irenka, która jest wspaniałym przykładem stylu świdermajer. Meta rajdu znajdowała się przy filii WCK w Falenicy. Tu na uczestników czekał koncert grupy Świdermajer Orkiestra i wykład dr Zbyszka Tucholskiego nt historii kolejki wąskotorowej. Kolarze mogli również obejrzeć wystawę "Ciuchcie Warszawskie" i posilić się pysznym ciastem z kawiarenki Stacja Falenica.

       Trasa dzisiejszej wycieczki: tutaj

Mama zamyka trasę - oczywiście obowiązkowo w odblaskowej kamizelce

A na koniec koncert Świdermajer Orkiestry

sobota, 17 czerwca 2017

Rajd Detektywistyczny

             Dzisiaj z racji długiego weekendu miałam wolną sobotę (w końcu :-) więc mogliśmy wziąć udział w rajdzie rowerowym organizowanym w ramach Rowerowych Pasji na szlakach Zielonego Wawra. Rowerowe Pasje to bardzo ciekawa inicjatywa bardzo ciekawego (jak się okazało) pasjonata dwóch kółek Sławka Augustyniaka, który zgłosił do budżetu partycypacyjnego pomysł na zorganizowanie kilkunastu tematycznych rajdów rowerowych w Wawrze i uzyskał w ten sposób pieniądze na zorganizowanie naprawdę ciekawych imprez rowerowych. Do tej pory odbył się rajd historyczny i ekologiczny, my mieliśmy przyjemność wziąć udział w rajdzie detektywistycznym
              Cała impreza była świetnie zorganizowana, wszystko przemyślane "od a do zet". Na miejscu zbiórki zostaliśmy powitani słodkim poczęstunkiem od sponsora rajdu czyli Piekarni Grzybki, a następnie każdej drużynie został przydzielony trop jednego zwierzęcia. Zadaniem naszej rodzinki było szukanie tropów borsuka. A wszystko to w celu odnalezienia zielonego lisa w czerwonym bucie.
              Po przebyciu całej trasy rajdu według wskazówek pozostawionych przez owego lisa, udało nam się odnaleźć tego rzezimieszka i skradzione przez niego magiczne napoje. W nagrodę czekało na nas ognisko i ciekawe nagrody książkowe. Mimo nie najlepszej pogody bawiliśmy się świetnie i poznaliśmy bardzo ciekawych ludzi, którzy podobnie jak my mają bzika na punkcie dwóch kółek ;-)
           Przez całą drogę towarzyszył nam dron, z którego nagrywane były nasze poszukiwania zielonego lisa: https://www.youtube.com/watch?v=PG7WHBmctHc&feature=youtu.be
               Trasa dzisiejszej wycieczki: tutaj

niedziela, 4 czerwca 2017

Puszcza Kozienicka - podejście nr 2

              Dzisiaj, tj. w niedzielę 4 czerwca, postanowiliśmy "dokończyć" wycieczkę z czerwca 2014. Jej szczegółowy opis znajdziecie tutaj. Pokrótce przypomnę, że wtedy, mimo nie najlepszych prognoz pogodowych wybraliśmy się na wycieczkę Tam gdzie szumią jodły. Pogoda jednak pokrzyżowała nam plany i musieliśmy zakończyć wycieczkę wcześniej. Obiecaliśmy sobie, że jednak kiedyś jeszcze do Puszczy Kozienickiej wrócimy i po trzech latach udało się :-) Prognozy znowu nie były najlepsze, ale postanowiliśmy zaryzykować. Tym razem udało nam się zrobić zaplanowaną pętelkę po Puszczy i jeszcze popluskać się w Jeziorze Kozienickim zanim rozpętała się burza ;-)
         
              Trasa dzisiejszej wycieczki:
1. Kościół w Brzózie - Ursynów - Przejazd - parking leśny
2. Parking leśny - Augustów - rezerwat Królewskie Źródła
3. Rezerwat Królewskie Źródła - zielony szlak rowerowy - Ruda - Śmietanki - Kozienice
4. Jezioro Kozienickie - Maciejowice - Brzóza

                 Dzisiaj wykręciliśmy 50 km, szczegóły tutaj. A poniżej fotorelacja z tego bardzo udanego dnia :-)


W drodze do Królewskich Źródeł




Lody, lody, dla ochłody :-)




A źródło wciąż bije...



A na koniec plażowanie nad Jeziorem Kozienickim :-)

poniedziałek, 29 maja 2017

Po nadliwieckich bezdrożach

                W upalną niedzielę 28 maja postanowiliśmy odskoczyć trochę od utartych warszawskich szlaków i pojeździć gdzieś w dalszej okolicy. Nasz wybór padł na Łochów. Właściwie zupełnie przypadkowo, gdy gdzieś w internecie znaleźliśmy ciekawy opis wycieczki rowerowej w tych okolicach. Stwierdziliśmy, że fajnie byłoby pokręcić w tych rejonach. A że do Łochowa można dojechać i autem i pociągiem, to już w ogóle pięknie się składało, bo mogliśmy na wycieczkę zaprosić naszych rowerowych znajomych - Małgosię i Tomkę, którzy na miejsce zbiórki dotarli właśnie pociągiem.
                 Trasa tego dnia wyglądała następująco:

1. Łochów - Pałac Julin w Kaliskach
2. Pałac Julin - dwór Pogorzelec
3. dwór Pogorzelec - Loretto --> Sanktuarium Matki Boskiej Loretańskiej
4. Loretto --> plaża nad Liwcem
5. Loretto - Świniotop - Nadkole- Wywłoka (tutaj dla chętnych mały wypad nad Bug)
6. Wywłoka - Brzuza - Jerzyska - Łojki - Łochów


                   Ogólnie tego dnia przejechaliśmy 45 km, szczegółowa trasa tutaj. Piękno tej wycieczki najlepiej oddadzą zdjęcia, więc zapraszam na fotorelację :-)



Pałac w Łochowie, fot. Małgorzata Mrówka




Tato, tam! czyli Malwinka nasz żywy drogowskaz




Napotkane na trasie ;-) fot. Małgorzata Mrówka



Sanktuarium w Loretto, fot. Małgorzata Mrówka




Trochę wody dla ochłody :-D / fot. Małgorzata Mrówka




Takie widoki towarzyszyły nam praktycznie przez cały czas / fot. Małgorzata Mrówka




Jedzie z nami Miś ;-) czyli tak się jeździ z dziećmi :-)




Anielki Miś też z nami był :-)




Kukowki w komplecie :-) / fot. Dziadek

piątek, 26 maja 2017

Szlakiem Bitew Warszawskich

                   Pogoda w tym roku nie rozpieszcza. Ciągle jest zimno, pada, człowiek się zastanawia, gdzie ta wiosna? Na szczęście w połowie maja słoneczko zaczęło się w końcu rozkręcać, więc i my zaczęliśmy planować wycieczki rowerowe.
                   I tak w niedzielę 21 maja postanowiliśmy wyruszyć Szlakiem Bitew Warszawskich. Na wycieczkę wybrali się z nami dziadkowie, oraz zaprzyjaźniona rodzinka, która jeździła z nami już w zeszłym roku czyli Monika z Marcinem.
                      Trasa wycieczki:
  • start: Kosciół św. Benedykta na Sadulu
  • ulicami Antenową, Klimontowską, Błękitną, Widoczną, Hetmanowską, Sępią, Nadnieprzańską, Korkową, Torową, Szeroką do Pomnika Bitwy o Olszynkę Grochowską
  • dalej ulicami Traczy, Chełmżyńską, Strażacką, Zesłańców Polskich, Paderewskiego, Rembertowską, Bankową, Wrzosową, 11 Listopada, Wojska Polskiego, Wyszyńskiego do centrum Zielonki na pyszne lody
  • następnie ulicami Kolejową, Sienkiewicza, Łukasińskiego, Słowackiego, aż do czerwonego szlaku rowerowego Wielkiej Bitwy Warszawskiej 1920, który doprowadził nas do celu naszej wycieczki czyli do Ossowa
            Tym razem punktem startu naszej wycieczki był kościół św. Benedykta na wawerskim Sadulu. Stąd bocznymi wawerskimi uliczkami udaliśmy się do Pomnika Bitwy o Olszynkę Grochowską. Następnie przejechaliśmy ulicą Oraczy, gdzie od kilku lat stoją głazy upamiętniające dowódców i inne osoby związane z tą bitwą z lutego 1831 roku. Jest to naprawdę bardzo ciekawa lekcja historii.
                Później Lasami Rembertowskimi dotarliśmy do Zielonki, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na pyszne lody. W Zielonce dotarliśmy do czerwonego szlaku rowerowego, którym dojechaliśmy do Ossowa. Po drodze jedna z uczestniczek wyprawy "złapała pana" jak to mawiają na Śląsku i mieliśmy krótką przerwę na wymianę dętki. Śmiechu było co niemiara, gdy okazało się, że dziadek Marek najpierw wyjął dziurawą dętkę, a następnie założył tę samą dętkę, tak mu się spieszyło ;-) No ale koniec końców dotarliśmy do Ossowa.
                Tutaj zatrzymaliśmy się przy Izbie Pamięci Bitwy Warszawskiej. Jest to bardzo ciekawe miejsce zlokalizowane przy miejscowe szkole. Jak poinformowała nas bardzo miła pani przewodnik, miejsce to jest zalążkiem muzeum poświęconego tej jakże ważnej bitwie w polskiej historii. Samo miejsce jest bardzo ciekawe, a przy okazji lekcji historii można się napić obłędnej kawy w obłędnej cenie 3 zł ;-) Przy Izbie działa również bezpłatna (!) wypożyczalnia rowerów. Jeśli będziecie w Ossowie naprawdę warto tutaj zajrzeć.
                   Kolejnymi punktami na naszej liście był pomnik na miejscu, w którym poległ ks. Skorupko i cmentarz ofiar wojny. Obecnie obok cmentarza usytuowana jest Dolinka Pamięci poświęcona tym, którzy zginęli w katastrofie rządowego samolotu pod Smoleńskiem w 2010 roku.
                        To były już ostatnie zaplanowane na dzisiaj punkty. Z Ossowa przez Zielonkę, Rembertów, Wesołą, Starą Miłosną i Międzylesie wróciliśmy do domu. Według endomondo przejechaliśmy tego dnia 60 km :-)

                  dokładny przebieg trasy tutaj

niedziela, 7 maja 2017

Pierniki na Ziemi Pałuckiej

         Tegoroczną Majówkę, zimną strasznie, postanowiliśmy spędzić na Pałukach, aby móc osobiście odwiedzić miejsce, gdzie w przyszłym roku będziemy organizować kolejny nasz ogólnopolski rajd rowerowy.
         Wyprawę zaczęliśmy od Torunia, gdzie spotkaliśmy się z naszymi rowerowymi znajomymi z Gdyni. W Toruniu wybraliśmy się wspólnie do... Nie, nie, wcale to nie było Muzeum Piernika. Naszą toruńską przygodę zaczęliśmy od wizyty w Muzeum Podróżników im. Tony'ego Halika. W muzeum prezentowane są pamiątki po tym wielkim podróżniku i jego niesamowitych wyprawach, a także pamiątki przywiezione przez jego żonę Elżbietę Dzikowską z późniejszych wypraw. W muzeum jest także ekspozycja poświęcona największym podróżnikom i odkrywcom w historii świata, takim jak Vasco da Gama czy James Cook. Serca naszych księżniczek podbiła jednak wystawa kolekcji biżuterii etnicznej.
           W Toruniu chcieliśmy oczywiście odwiedzić jeszcze m. in. Muzeum Piernika, nie wpadliśmy jednak na to, że miasto to będzie tak oblegane w majówkowy weekend i bilety należało zarezerwować na kilka tygodni wcześniej. Tym razem musieliśmy się obejść smakiem... pierników kupionych w sklepie, ale do Muzeum Piernika jeszcze kiedyś wrócimy. Po sycącym obiadku zrobiliśmy sobie miły spacerek po Toruniu, zaszliśmy pod ruiny zamku krzyżackiego, przywitaliśmy się z toruńskim... smokiem, no i oczywiście spróbowaliśmy ustać choć chwilę pod Krzywą Wieżą - śmiechu było co niemiara ;-)
             Pod wieczór z Torunia pojechaliśmy już prosto na Ziemię Pałucką, do Grodu Piasta, gdzie spędziliśmy kilka kolejnych dni.
             W poniedziałek, mimo wietrznej pogody, zrobiliśmy sobie kilkukilometrowy spacerek do Zielonej Szkoły w Chomiąży Szlacheckiej, gdzie znajdować się będzie baza noclegowa naszego rajdu w przyszłym roku. Miejsce, które wybraliśmy bardzo nas zauroczyło, mamy nadzieję, że podbije również serca naszych rajdowiczów.
                Wtorek był dniem kolejki wąskotorowej. Samochodami podjechaliśmy do Gąsawy, skąd już kolejką pojechaliśmy do... Wenecji, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Kolejki Wąskotorowej i ruiny Zamku Diabła. Stamtąd wróciliśmy do Biskupina, gdzie, po pysznym obiadku, zwiedziliśmy słynny Gród Archeologiczny.  Z Biskupina kolejką dojechaliśmy do Gąsawy, skąd wróciliśmy do Grodu Piasta.
               Środa była ostatnim dniem naszej majówkowej wyprawy. Po rozstaniu się z naszymi przyjaciółmi z Gdyni, pojechaliśmy jeszcze do Kruszwicy, gdzie oczywiście zdobyliśmy słynną Mysią Wieżę.
             Majówka w tym roku była u nas, mimo fatalnej pogody, bardzo aktywna. A jak Wam minęło tych kilka wolnych dni?



A Ty ustoisz pod Krzywą Wieżą?

Smok Toruński ;-)

Nasza baza noclegowa na przyszłoroczny Rajd

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Rozpoczęcie sezonu 2017

                  W upalną niedzielę 2 kwietnia połowa składu naszej rodzinki oficjalnie rozpoczęła kolejny sezon rowerowy.  Na pierwszą wycieczkę wraz z WKK "Wektor" udał się Tata z Malwinką. Mama z Anielką w tym czasie były w prawdziwym teatrze. W dodatku na sztuce, w której gra ulubiona Ciocia dziewczynek - Ciocia Madzia.
                         Trasa pierwszej tegorocznej wycieczki wiodła spod Belwederu, przez Wilanów do Powsina. Droga powrotna wiodła z Gassów przez Wał Zawadowski i Siekierki. Tata z Malwinką przejechali ok. 60 km.

Uczestnicy Rozpoczęcia Sezonu / fot. M. Mrówka