Rok 2020 przekreślił wiele naszych turystycznych planów. Nie udało nam się polecieć na majówkę do Włoch, nie udało nam się odwiedzić w czerwcu naszych kuzynów w Anglii. Mnie nie udało się w maju zabrać mojej klasy do Paryża.
Z tym większym niepokojem obserwowaliśmy doniesienia nt. pandemii i trzymaliśmy mocno kciuki za możliwość realizacji naszego największego turystycznego przedsięwzięcia w tym roku, a mianowicie Rajdu Rowerowego po Pogórzu Izerskim. I gdy już mieliśmy skakać z radości, gdy rząd znosił w czerwcu kolejne obostrzenia, a wizja możliwości organizacji rajdu stawała się coraz bardziej realna, dostaliśmy jeden telefon, który (jak się wydawało) odebrał nam wszelkie nadzieje. Otóż okazało się, że Schronisko "Halny" w Kamieniu, które miało być bazą naszej imprezy, nie przetrwało czasu lockdownu, ani starcia z bezduszną urzędniczą machiną i z dniem 30 czerwca 2020 r. kończy swoją działalność.
Gdy mąż odłożył słuchawkę i zrelacjonował mi pokrótce czego się dowiedział, usiedliśmy oboje przy stole i na długą, bardzo długą chwilę po prostu zaniemówiliśmy. Wiedzieliśmy, że organizacja naszego rajdu przez pandemię koronawirusa stoi pod bardzo dużym znakiem zapytania. Ale tego, że zamkną nam schronisko na miesiąc przed planowaną imprezą... Nie, tego w najgorszym scenariuszu byśmy nie wymyślili...
Spojrzałam na mojego męża i wiedziałam, że trzeba działać. Kto zna Grzesia, wie, że on tą organizacją rajdów bardzo mocno żyje. Inni do życia potrzebują tlenu, on potrzebuje działania. Gdy kończył się nasz Rajd Rowerowy w Chomiąży Szlacheckiej w 2018 r. Grześ już miał w głowie pomysł gdzie zorganizuje kolejną imprezę. W czerwcu 2019 r. wspólnie z naszymi rowerowymi przyjaciółmi pojechaliśmy na Pogórze Izerskie, aby sprawdzić bazę, wyszukać jak najwięcej ciekawostek i atrakcji dla uczestników rajdu. Jesień 2019 była czasem intensywnego opracowania programu rajdu, załatwiania zwiedzań i planowania tras. I co? I nagle cały ten wysiłek organizacyjny miał pójść na marne? Przez wirusa ten sezon turystyczny i tak był stracony, a teraz jeszcze to... Nie mogłam na to pozwolić...
Powiedziałam do Grzesia - dzwoń do starostwa. Dowiedz się czy w okolicy jest jeszcze jakieś inne schronisko, które mogłoby nas przyjąć. Jest! Co prawda bardziej w Dolinie Bobru, niż na Pogórzu Izerskim, ale jest. I jest wolne w terminie naszej imprezy. Tylko miejsc dużo mniej niż w Kamieniu.
I tak rusza cała lawina pozytywnych zdarzeń. Szukamy pola namiotowego. Okazuje się, że we Wleniu, zaledwie 2 km od naszego schroniska, otwiera się na nowo dawne pole namiotowe Zarzecze. Informacja o naszej imprezie rozchodzi się wśród miejscowych lotem błyskawicy. Właściciele okolicznych agroturystyk dzwonią do nas i proponują noclegi dla naszych uczestników w atrakcyjnych cenach. Inni polecają okolicznych przewodników. Działamy, kręci się, Grześ odżywa :-)
W miesiąc organizujemy na nowo właściwie cały rajd. Zmieniamy program, trasy, zwiedzania. Na nowo przyjmujemy uczestników. Wszyscy to nasi rowerowi znajomi i przyjaciele, każdy chce pomóc. Aby tylko dopiąć wszystko na ostatni guzik i móc spotkać się przy wspólnym ognisku i wspólnie pokręcić po okolicy. I tak nadchodzi 1 sierpnia i możemy oficjalnie rozpocząć rajd :-)
Zaczynamy od przyjmowania uczestników w bazie Rajdu czyli Schronisku Młodzieżowym w Łupkach
k./Wlenia. Wszyscy uczestnicy otrzymują pakiety startowe. Oprócz identyfikatora uczestnika i
pamiątkowego magnesu w pakietach znajdują się również ciekawe materiały
ofiarowane turystom przez Starostwo Powiatowe w Lwówku Śląskim. Starostwo
przekazało dla uczestników mapy, przewodniki i foldery dotyczące Doliny Bobru
za co bardzo dziękujemy!
Rajd choć rowerowy rozpoczął się
od… wycieczki autokarowej. Aby turyści kolarze mogli poznać jak najwięcej
karkonoskich zakątków, zaplanowaliśmy na pierwszy dzień wycieczkę do
miejsc, gdzie ciężko byłoby dotrzeć z Łupek rowerem. I tak pod przewodnictwem
niesamowitego przewodnika – p. Gracjana Kielijańskiego, zwanego również Rudym
Turem, ubranego w tradycyjny waloński strój, przeszliśmy
Szlak Waloński od Szklarskiej Poręby Dolnej, przez Chybotek, Złoty Widok,
aż do Wodospadu Szklarki.
W tym samym czasie część
turystów, która zdecydowała się na samodzielne wyjście w góry dotarła nad Wodospad
Kamieńczyka, a najwytrwalsi wdrapali się na Szrenicę.
Obie grupy spotkały się na
smakowitym obiedzie w Chacie Izerskiej, po którym już wspólnie pojechali do
Piechowic, aby zwiedzić tamtejszą Hutę Szkła Julia. A także oczywiście
zaopatrzyć się w przepiękne pamiątki z tamtejszego sklepu.
W poniedziałek rajdowicze mieli
wyruszyć rowerami na pierwszą trasę – na zaporę na Jeziorze Pilchowickim, gdzie
zaplanowany był rejs po statkiem Karkonosz III. Niestety pogoda pokrzyżowała
plany, z racji ulewnego deszczu rejs został przełożony na sobotę, a rajdowicze
indywidualnie rozjechali się samochodami, aby dalej poznawać Karkonosze. Część
osób zwiedziła w tym czasie Jelenia Górę, inni Świeradów, część dotarła aż do
Zamku Czocha.
Wtorek przywitał turystów dalszymi
opadami deszczu. Część cyklistów, mimo niesprzyjającej pogody, zdecydowała się
wyjechać na rowerowy szlak. Tego dnia w strugach deszczu dotarli do Wieży
Książęcej w Siedlęcinie, a następnie na fantastyczny obiad w niesamowicie
położonym Schronisku PTTK „Perła Zachodu”. Stamtąd turyści ruszyli w dalszą
drogę przez Zaporę we Wrzeszczynie, Barcinek, a dalej zarośniętym bardzo
szlakiem rowerowym do najwyżej położonej w tamtych okolicach wsi Randomice,
skąd bardzo stromym zjazdem zjechali niemal do samego Schroniska w Łupkach.
Środa
była dla rowerzystów pierwszym pogodnym dniem. Tego dnia wszyscy turyści, także ci
najmłodsi (a dzieci w wieku od 4 do 18 lat na rajdzie było aż 15), wyruszyli na
rowerowe trasy. Ich droga wiodła najpierw przez Magiczną Pławną, gdzie część
osób zwiedziła okoliczne obiekty, a część tylko zregenerowała swe siły przy
smacznej kawie, by ruszyć dalej. A dalej na rowerzystów czekał prawdziwy
rarytas – wspaniała, bezpieczna, świetnie oznaczona ścieżka rowerowa prowadząca
z Pławnej, aż do samego Lwówka Śląskiego. Jaka szkoda, że tak mało takich
rowerowych odcinków w tych okolicach, bo kręci się po nich wybornie, zwłaszcza
z tak liczną grupą dzieci i młodzieży.
Przed samym Lwówkiem rowerzyści
zatrzymali się jeszcze, aby pochodzić po uroczych skałkach tzw. Szwajcarii
Lwóweckiej. Po zdobyciu szczytu i zrobieniu pamiątkowych zdjęć cykliści
pospieszyli na lwówecki rynek, gdzie czekali na nich miejscowi przewodnicy.
W Lwówku Śląskich turyści zwiedzili
Ratusz, z przepiękną Salą Ślubów i przerażającą salą tortur, udali się też na
miejskie mury z charakterystycznymi basztami, wytropili niejednego kamiennego
lwa, a na koniec zrobili sobie pamiątkowe zdjęcia na słynnych lwóweckich tzw.
ławkach agatowych.
W
drodze powrotnej do Łupek rowerzyści zatrzymali się jeszcze na przepyszne lody
w Pałacu Brunów, skąd różnymi drogami wrócili do Bazy rajdu. Ci co wybrali
okrężną drogę i asfalt musieli wspinać się pod wielką górę w Marczowie. Ci co
pojechali krótszą drogą przez las ugrzęźli w błocie, ale dużych wzniesień
pokonywać nie musieli. Do dzisiaj się spierają, którą drogę lepiej było wybrać
;-)
Czwartek był dniem krajoznawczym,
cykliści ruszyli ku Krainie Wygasłych Wulkanów. Najważniejszym punktem na
trasie była Ostrzyca, zwana Śląską Fudżijamą. Ten wygasły wulkan zdobyła m. in.
rajdowa grupa dziecięco-młodzieżowa. Brawo dla nich!
Piątek był ostatnim dniem rowerowych
przygód. Na ten dzień turyści mieli zaplanowane zwiedzanie Lubomierza, ruin
Zamku Gryf, a także spotkanie z Alpakami z Proszówki. Ten punkt programu
zachwycił zwłaszcza rajdowe dzieci. A miejsce jest tak gościnne, że polecamy
wizytę tam każdemu kto jest w okolicach. Najwytrwalsi z Proszówki udali się
jeszcze do Gryfowa Śląskiego, aby podziwiać przeuroczo położoną kładkę na Jeziorze Złotnickim.
Tego dnia wszyscy turyści spotkali
się na uroczystym zakończeniu Rajdu, podczas którego zostały rozdane dyplomy w
konkursach, które odbywały się przez cały rajdowy tydzień. Na koniec pamiątkowe
dyplomy i breloczki otrzymały wszystkie uczestniczące w Rajdzie dzieci.
Nie był to jednak koniec atrakcji
tego dnia. O godz. 20.00 turyści ponownie spotkali się z p. Gracjanem
Kielijańskim, który poprowadził rowerową brać na nocne zwiedzanie Zamku Wleń z
pochodniami.
W sobotę, po pożegnalnym rejsie po
Jeziorze Pilchowckim i zobaczeniu jednego z najsłynniejszych mostów w Polsce,
turyści kolarze rozjechali się do domów, zabierając ze sobą wiele wspomnień z
tego niesamowitego rowerowego tygodnia.
W tym miejscu pragniemy jeszcze raz
podziękować Starostwu Powiatowemu w Lwówku Śląskim za okazaną nam pomoc i
wsparcie, a także dyrektorowi Schroniska Młodzieżowego w Łupkach za wspaniałą
gościnę. Niestety i to Schronisko zakończyło swoją działalnosć w 2020 roku...