wtorek, 25 czerwca 2019

Dzień Taty w Julinku

   Już dawno marzyło nam się, żeby pojechać do Julinka i zobaczyć jak dzisiaj wygląda tamtejsza Szkoła Cyrkowa. Ponieważ na jesiennych targach turystycznych zdobyliśmy bezpłatny rodzinny bilet open, właśnie do Parku Rozrywki Julinek, postanowiliśmy go wreszcie wykorzystać i pojechać tam w Dzień Taty.
   Dobrze się złożyło, że akurat wybraliśmy ten dzień, ponieważ z okazji święta, oprócz możliwości zabawy w Parku Rozrywki, mieliśmy okazję obejrzeć występy młodych adeptów sztuki cyrkowej. Ależ się to naszym dziewczynom podobało!
   Czy polecamy wizytę w Julinku? Zdecydowanie tak, jeśli tego dnia będą odbywały się pokazy cyrkowe. Jeśli nie będzie pokazów, to moim zdaniem cena biletu wstępu jest nieadekwatnie wysoka w stosunku do oferowanych atrakcji - szczególnie wątpliwej czystości strefy dmuchańców dla maluchów. Bo już park linowy dla starszaków jest świetny, ale w okolicach Warszawy parków linowych jest sporo i niekoniecznie trzeba wydawać kilkadziesiąt złotych na wejście do Julinka, aby przejść linowy labirynt. 
   No ale dla samych pokazów sztuki cyrkowej do Julinka na pewno warto się wybrać :-)







poniedziałek, 17 czerwca 2019

Rowerowa Gra Terenowa

         W sobotę Grześ z dziećmi brali udział w Rowerowej Grze Terenowej organizowanej przez grupę rowerowych zapaleńców z grupy " Stowarzyszenie Pasjonatów". Udało im się wylosować jedną z nagród!

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Wzdłuż Liwca

    Chciałoby się zakrzyknąć - ach co to była za wycieczka! I cóż to była za ekipa! Na wycieczkę oprócz naszych stałych towarzyszy - czyli moich Rodziców i Gosi i Tomka Mrówków, a także Państwa Kirejczyków, wybrali się z nami - moja ciocia z mężem, a także nasi przyjaciele - rodzinka E., która raczej wędruje po górach niż pedałuje. Tym bardziej więc było nam miło, że postanowili tego dnia pojeździć z nami.
    W tę upalną niedzielę postanowiliśmy przejechać trasę Ku Podlasiu zaproponowaną w przewodniku "Mazowsze. Turystyka rowerowa". Punkt  startowy trasy wyznaczony jest na parkingu przy Skansenie w Nowej Suchej. Tam też ustaliliśmy punkt zbiórki, na który część osób dotarła autami, a część pociągiem i potem rowerem.
     Dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania skansenu i dworu w Suchej. Ma on długą historię, w ostatnim czasie mocno związaną z prof. Markiem Kwiatkowskim, długoletnim dyrektorem warszawskich Łazienek. Obecnie zwiedzać można wnętrze dworu, pozostałe budynki można obejrzeć tylko z zewnątrz. Niestety obiekt nie ma dofinansowania i powoli budynki niszczeją. A szkoda, bo jest to bardzo ciekawe miejsce, ściśle związane z polską historią....


    Ze skansenu w Suchej wyruszyliśmy do Zamku w Liwiu. Ponieważ my jeździmy teraz w tempie Anielki, postanowiliśmy się podzielić na dwie ekipy i spotkać już na miejscu, pod Zamkiem. I dobrze zrobiliśmy, że się podzieliliśmy, bo zanim dotarliśmy na Zamek, ekipa pierwsza już była po jego zwiedzaniu :-) I w trakcie oczekiwania na zamówiony obiad. I my postanowiliśmy złożyć zamówienie i posilić się przed dalszą drogą. Niestety oczekiwanie na jedzenie wydłużało się i wydłużało, aż w końcu po godzinie czekania dostaliśmy informację, że jednak nasze zamówienia nie zostaną zrealizowane. Cóż było robić - zjedliśmy prowiant, który wzięliśmy z domu i pożegnawszy się z Rodzinką E., która postanowiła jechać już na dworzec PKP w Sosnowym, ruszyliśmy w dalszą trasę.


    Następny przystanek mieliśmy zaplanowany nad Zalewem w Węgrowie. Tutaj część ekipy została się pokąpać, a część podjechała jeszcze na rynek w Węgrowie. Tutaj też odłączyli się Gosia i Tomek Mrówka, którzy również kierowali się już w stronę dworca PKP.
   Z Zalewu, nadliwieckimi bezdrożami (oj było co pchać, piach zgrzytał w zębach ;-) wróciliśmy na parking, gdzie poganiani przez zgłodniałe komary ;-) szybko zapakowaliśmy się do aut i wróciliśmy do domu.



Trasa
ok. 46 km