niedziela, 23 lipca 2017

Rajd Biesiadny



    ...a dokładnie Rajd Biesiadny, Sportowy i Crossowy czyli kolejna odsłona Rajdów organizowanych w ramach akcji "Rowerowe Pasje na Szlakach Zielonego Wawra". Tym razem uczestnicy mieli do wyboru czy pokonują trasę turystycznie czy wyczynowo. Ci pierwsi jechali z miejsca zbiórki na metę rajdu z przewodnikiem, chętni na drugą wersję dostali mapy na orientację i do mety musieli dotrzeć sami. Start był przy Szkole Podstawowej w Falenicy, a meta przy Oczku Wodnym w Marysinie Wawerskim. W rajdzie wziął udział tata Grześ z dziewczynkami.
             Zdjęcia z Rajdu tutaj


poniedziałek, 17 lipca 2017

W Krainie Zamków i Księżniczek czyli Dolina Loary na rowerze

       Francja, a dokładnie Dolina Loary na rowerze, to było wielkie marzenie moje i mojego męża od czasów, gdy się poznaliśmy. Wyjazd planowaliśmy już na pierwsze narzeczeńskie wakacje. Ale najpierw zabrakło funduszy na realizację marzeń, a potem już po ślubie ciągle coś... a to ja byłam w ciąży ;-), a to dzieci były (wg nas) za małe. Aż w ubiegłym roku po wakacjach sobie powiedzieliśmy, że jeśli nie w 2017 roku, to już pewnie wcale. I zaczęliśmy intensywne przygotowania.
     Zaczęliśmy od zakupu namiotu, bo mimo iż zrezygnowaliśmy z pomysłu podróżowania z bagażami wzdłuż całej Loary, to jednak uznaliśmy, że opcja namiotowa będzie dla dzieci wielką atrakcją, a przy okazji będzie dużo bardziej przyjazna dla naszego budżetu. Po długich rozważaniach i analizach zdecydowaliśmy się na zakup namiotu-domu, jak go nazywa mój mąż. On chciał kupić kawałek materiału do spania ;-) ja się uparłam na namiot, który nie tylko będzie służył nam do spania, ale i w dzień, w razie słotnej pogody, nie dość, że zapewni schronienie przed deszczem, to jeszcze będzie mieć przestrzeń, gdzie będzie można wspólnie spędzić czas. Nasz wybór padł na namiot Palmdale 500 firmy easy Camp. I choć jest naprawdę ogromy, to z wyboru jesteśmy bardzo zadowoleni.
     Gdy mieliśmy już namiot, nadszedł czas na opracowanie całej logistyki wyjazdu: wybór terminu wyjazdu, wyszukanie atrakcyjnych cenowo kampingów i noclegów tranzytowych, no a przede wszystkim obmyślenie i opracowanie tras. Zdecydowaliśmy się wyruszyć z Warszawy nietypowo, bo w pierwszy poniedziałek lipca. Pierwszy weekend lipca we Francji, to zarazem pierwszy weekend wakacji, a co za tym idzie wielkie korki na wszystkich prawie autostradach. Aby ich uniknąć, zdecydowaliśmy się wyruszyć z Polski w poniedziałek 3 lipca. Na nocleg tranzytowy wybraliśmy mały hotel pod Frankfurtem nad Menem. A już na miejscu, w Dolinie Loary, wybraliśmy trzy kampingi przy większych miastach, takich jak Angers, Tours i Blois. Na każdym z kampingów planowaliśmy spędzić od 3 do 5 nocy, a następnie samochodem przemieścić się na kolejny kamping, zwiedzając po drodze te zamki, do których nie dotrzemy rowerami.
     W tzw. "między czasie" udało nam się namówić na wyjazd dziadków - Joannę i Marka, co bardzo ułatwiło nam kwestię transportu, gdyż tradycyjnie już mogliśmy zapakować się do ich busa i wyruszyć wspólnie ku przygodzie :-) Zanim wyruszyliśmy, to jeszcze wpadliśmy na "genialny" pomysł zrobienia w domu remontu generalnego w trakcie naszej nieobecności, co zaowocowało tym, że oprócz spakowania się na wyjazd, musieliśmy jeszcze spakować całe mieszkanie i opróżnić je do ostatniej skarpetki...
      No ale nadszedł w końcu upragniony poniedziałek i wyruszyliśmy :-) Po dwóch dniach jazdy samochodem, noclegu, jak już wspominaliśmy, we Frankfurcie nad Menem, i przejechaniu prawie 2 tys. km dotarliśmy wreszcie na pierwszy kamping Le Grand Jard, w urokliwej miejscowości pod Angers - Saint-Gemmes-sur-Loire. Tu spędziliśmy kolejne trzy dni, podczas których udało nam się rowerami dotrzeć do Zamku w Angers, Zamku w Serrant (prawie, bo do bramy dotarliśmy punkt 17.15, podwoje właśnie się zamykały...) i Zamku w Montgeoffroy (również prawie, bo zamek jest prywatny i wjechać można tylko na pierwsze podwórze, nie ma możliwości zwiedzania).
       W piątek zwinęliśmy manatki i ruszyliśmy w stronę drugiego kampingu, tym razem pod Tours w Cinq-Mars-La-Pile. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze Zamek Brissac i Saumur. Pod wieczór dotarliśmy do następnego kampingu, usytuowanego w... parku miejskim. Nas Polaków może to dziwić, a we Francji to norma, że gdy przychodzi sezon wakacyjny, część parków się zamyka, wstawia zaplecze sanitarne i w ten sposób organizuje się sezonowe kampingi. W bardzo przystępnych cenach, nawet w Polsce trudno byłoby w tej cenie znaleźć nocleg pod namiotem.
      W okolicach Tours zabawiliśmy również trzy dni, podczas których zwiedziliśmy m. in. Zamek w Langeais, Zamek w Chinon, w Usse, Azay-le-Rideau i przepiękne ogrody zamku w Villandry.  Ostatniego dnia - w niedzielę, pogoda niepokojąco zaczęła się zmieniać i już niebawem mieliśmy się przekonać, że ze słońcem i upałami musimy pożegnać się niestety na dłużej.
     W poniedziałek 10 lipca ponownie zwinęliśmy obozowisko i ruszyliśmy w kierunku następnego, ostatniego już kampingu, tym razem pod Blois, w miejscowości Cellettes. Po drodze zwiedziliśmy Tours i słynny zamek-most w Chennonceau. Na ostatnim kampingu zostaliśmy kolejne pięć dni, aż do soboty 15 lipca, kiedy to chcąc nie chcąc musieliśmy kończyć wielką francuską przygodę i ruszać w kierunku Polski.
     W okolicach Blois zwiedziliśmy m. in. Zamek w Chaumont, Cheverny (ten, który był pierwowzorem posiadłości Tintina i w którym obecnie znajduje się muzeum tego komiksowego bohatera), w Blois i niesamowity zamek w Chambord.
       Podczas naszej dwutygodniowej wędrówki po Dolinie Loary przejechaliśmy rowerami ok. 450 km, zwiedziliśmy około 27 zamków, zjedliśmy niezliczoną ilość croissantów i bagietek, a przede wszystkim świetnie się bawiliśmy. To był wspaniały, bardzo rodzinny wyjazd :-)
      Jeśli planujecie rowerową wyprawę w te rejony służymy wsparciem i radą, zapraszamy na priv :-)

       Zachęcamy do obejrzenia najciekawszych zdjęć z Francji tutaj