poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Po najbliższej okolicy

   W chłodną kwietniową sobotę znowu postanowiliśmy troszeczkę pojeździć. Ponieważ warunki atmosferyczne nie sprzyjały dalekim podróżom, tym razem postanowiliśmy pojeździć po najbliższej okolicy. Na wycieczkę tradycyjnie już wybrała się z nami zaprzyjaźniona rodzinka M.
    Na punkt spotkania wybraliśmy podcienia Trasy Łazienkowskiej po praskiej stronie Wisły. Stamtąd - ścieżką rowerową podwieszoną pod mostem Łazienkowskim przejechaliśmy na Czerniaków. Tam skierowaliśmy się w stronę Kopca Powstania Warszawskiego. Chociaż mieszkam w Warszawie od urodzenia, to do tego miejsca udało mi się dotrzeć po raz pierwszy. 
     Na sam szczyt Kopca prowadzą liczne schody, wzdłuż których wyjeżdżona jest dzika ścieżka rowerowa. My postanowiliśmy zostawić rowery pod okiem Grzesia i pieszo wdrapaliśmy się na Kopiec. Monument upamiętniający Powstanie Warszawskie i krwawe walki na Czerniakowie robi ogromne wrażenie.
     Z Kopca rozpościera się też piękny widok na Warszawę. Dziewczyny próbowały nawet wypatrzeć nasz dom ;-)
     W drodze powrotnej postanowiliśmy przetestować nowy łącznik Czerniakowa z Mostem Siekierkowskim - oddaną niedawno do użytku Aleję Polski Walczącej. Wybudowana wzdłuż niej ścieżka rowerowa jest naprawdę komfortowa i dobrze skomunikowana ze ścieżką przy moście Siekierkowskim, którą dotarliśmy na drugą stronę Wisły. Tam pożegnaliśmy się z Rodzinką M. i wróciliśmy do domu.






Trasa  - ok. 18 km


wtorek, 23 kwietnia 2019

Rowerowy Śmigus-Dyngus

      Lubimy świętować, ale z umiarem ;-) Dlatego też po spędzeniu prawie całej niedzieli za wielkanocnym stołem, w drugi dzień Świąt postanowiliśmy się trochę poruszać. A ponadto była do tego idealna okazja - mój klub rowerowy WKK Wektor spotykał się na Młocinach na tradycyjne "Jajeczko" czyli wielkanocne spotkanie braci kolarskiej.
         Niezrażeni tym, że pogoda nie była już tak idealna jak w niedzielę Wielkanocną, wsiedliśmy na nasze dwukołowce i ścieżką rowerową nad Wisłą ruszyliśmy w kierunku Mostu Północnego. Tam przejechaliśmy na drugą stronę rzeki i zjechaliśmy wprost do Parku Młocińskiego, gdzie członkowie Wektora już świętowali zgromadzeni pod jedną z turystycznych wiat. Zgodnie z tradycją, i w duchu filozofii "zero waste" każdy przywiózł na spotkanie smakołyki, które zostały mu ze świątecznego stołu. Oj było co jeść ;-)
     Niestety pogoda z minuty na minutę stawała się coraz gorsza, więc nie mogliśmy zbyt długo ucztować, bo jeszcze mieliśmy przed sobą ok 22 km drogi powrotnej do domu. Gdy do tego zaczął siąpić deszcz, chcąc nie chcąc, pożegnaliśmy się z naszymi rowerowymi kolegami (którzy mieli do domu zdecydowanie bliżej) i ruszyliśmy w stronę domu.

Pogoda z minuty na minutę robiła się gorsza


      Nasze dzieci niezrażone pogarszającą się pogodą postawiły sobie za cel rodzinne lody na nadwiślańskich bulwarach... Cóż było robić - smagani wiatrem dotarliśmy do jednej z niewielu otwartych tego dnia knajpek i schroniwszy się w jej zacisznym wnętrzu, zasiedliśmy do lodowej uczty. A właściwie nasze dzieci zasiadły, bo my z Grzesiem zdecydowanie bardziej mieliśmy ochotę na gorącą kawę, niż przeraźliwie zimne lody ;-)
Na Bulwarach ludzi wywiało
Selfiaczek na Bulwarach musi być

Pędzimy na lody
       Po lodach okazało się, że wiatr nabrał już takiej siły, że Anielka - aby jej wiatr nie porwał, musi przesiąść się ze swojego roweru do przyczepki. Na szczęście jej rower mogliśmy zaczepić za pomocą holu rowerowego do mojego roweru. Tak przygotowani pognaliśmy w stronę domu. Ileż było śmiechu, gdy ludzie widzący mnie pędzącą z przyczepionym pustym dziecięcym rowerem krzyczeli za mną: "dziecko pani zgubiła" ;-)


Trasa - długość 45,61 km

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Rozpoczęcie sezonu z Wektorem

   W piękną słoneczną niedzielę 7 kwietnia wybraliśmy się na pierwszą w tym sezonie rowerową wycieczkę z moim rodzimym klubem rowerowym, czyli WKK "Wektor". 
   Zbiórka, tradycyjnie już, miała miejsce nieopodal wilanowskiego ratusza:




 Stamtąd wyruszyliśmy w kierunku Lasu Kabackiego. Tam, również zgodnie z tradycją ;-) zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek nieopodal Dębu Hetman. Gdy nabraliśmy sił, aby ruszyć w dalszą drogę, skierowaliśmy się w stronę Konstancina, gdzie mieliśmy zaplanowany dłuższy odpoczynek w lubianej przez wielu rowerzystów Chacie Wuja Toma. Tam obowiązkowo trzeba spróbować kultowych placków!



Ciśnij Grzesiu, ciśnij ;-)
    W drodze powrotnej, przez Park Zdrojowy w Konstancinie i Bielawę, dotarliśmy do pewnego ciekawego miejsca na kulinarnej mapie Warszawy, a mianowicie do "restauracji gotującej na pocieszenie" - jak sami o sobie piszą - czyli do Jemy na tarasie.



 Jest to miejsce otwarte tylko w sezonie, w soboty i w niedzielę, gdyż umiejscowione jest w budynku przedszkola. Oprócz pysznej kuchni oferuje dużą przestrzeń na świeżym powietrzu, gdzie dzieciaki mogą wybiegać i wybawić się do woli. Polecamy bardzo, szczególnie rodzinom z dziećmi.

Po prostu - Jemy na tarasie :-)

Nasze rowerowe combo
    W bistro tym pożegnaliśmy się z kolegami z klubu i już w okrojonym gronie wyruszyliśmy w stronę domu. To było bardzo udane rozpoczęcie sezonu :-)


Trasa (około 48 km)

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Spacer w koronach drzew

   W ostatnią niedzielę marca, zachęceni wpisem na blogu moi-mili.pl, wybraliśmy się do Pomiechówka, aby pospacerować w koronach drzew. Jest to zupełnie nowa atrakcja w okolicach Warszawy, otwarta jesienią 2018 r. Jest to ścieżka spacerowa, której jedna część zawieszona jest dosłownie w koronach drzew, a druga część prowadzi między ogromnymi tablicami edukacyjnymi z ilustracjami z ulubionej przez nasze córki książki "Rok w lesie" E. Dziubak. Nie mogliśmy więc nie obejrzeć tak ciekawego miejsca zlokalizowanego nieopodal Warszawy.
    Na spacer wybrała się z nami zaprzyjaźniona Rodzinka M. Tym razem podróżowaliśmy samochodami, gdyż dla dzieci odległość Warszawa-Pomiechówek jest jednak jeszcze zbyt duża, aby mogli pokonać ją samodzielnie rowerami. Auta zostawiliśmy na parkingu pod Zajazdem Magnolia na ul. Modlińskiej 1 i ruszyliśmy ku przygodzie.
      Pomiechowska ścieżka w koronach drzew to miejsce, gdzie koniecznie trzeba się wybrać. Urzekła nas już od pierwszych metrów, dzieci z zaciekawieniem oglądały kolejne billboardy z ich ulubionymi ilustracjami. Równie ciekawe były same pomosty zawieszone wysoko w gałęziach drzew. I chociaż wiszące mostki są dobrze zabezpieczone, to jednak jest to odcinek tylko dla odważnych ;-) Na szczęście ten sam odcinek można przejść również stąpając mocno po ziemi, chociaż już to aż tak atrakcyjne oczywiście nie jest. W parku czeka na nas jeszcze naturalny labirynt - wydrążony częściowo w ziemi, częściowo zbudowany z krzewów (jeszcze nie miały listków, ale w sezonie to dopiero musi wyglądać świetnie!), tyrolka, kilka placów zabaw... Oj nie sposób się nudzić! A tuż przy wyjściu, dla tych, którym jeszcze mało, zlokalizowany jest park linowy (już płatny; sama ścieżka przed sezonem jest bezpłatna). Polecamy to miejsce bardzo bardzo!
     Pozytywnie zmęczeni wróciliśmy do Zajazdu Magnolia, skąd po zjedzeniu bardzo smacznego obiadku, wróciliśmy do aut i pełni cudownych przeżyć wróciliśmy do domu.