czwartek, 15 października 2020

Nadwarciańskie bagna - pieszo!

 Pieszo po kładkach


Czasami kładkami trzeba połynąć

 




Uwaga! W październiku 2020 r. na kładki dało się wejść tylko od strony Śliwna. W Waniewie kładka była wyłączona z użycia.



poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Karkonosze w sercu noszę

     Zapraszam Was na relację z naszej pieszej wyprawy po Karkonoszach w dniach 8-12 sierpnia 2020 r. Artykuł jest moją pracą konkursową zgłoszoną na konkurs "Polska z dziećmi 2020"  organizowany przez portal dzieciochatki.pl  Artykuł można przeczytać tutaj: https://www.dzieciochatki.pl/ciekawe-miejsca-na-wyprawy-z-dziecmi/karkonosze-z-nocowaniem-w-schroniskach-z-dziecmi

   A tu można zobaczyć jak po górach maszerowała 5-letnia Malwinka :-)



Relacja z Rajdu Rowerowego po Dolinie Bobru - 01-08.08.2020

     Rok 2020 przekreślił wiele naszych turystycznych planów. Nie udało nam się polecieć na majówkę do Włoch, nie udało nam się odwiedzić w czerwcu naszych kuzynów w Anglii. Mnie nie udało się w maju zabrać mojej klasy do Paryża. 

    Z tym większym niepokojem obserwowaliśmy doniesienia nt. pandemii i trzymaliśmy mocno kciuki za możliwość realizacji naszego największego turystycznego przedsięwzięcia w tym roku, a mianowicie Rajdu Rowerowego po Pogórzu Izerskim. I gdy już mieliśmy skakać z radości, gdy rząd znosił w czerwcu kolejne obostrzenia, a wizja możliwości organizacji rajdu stawała się coraz bardziej realna, dostaliśmy jeden telefon, który (jak się wydawało) odebrał nam wszelkie nadzieje. Otóż okazało się, że Schronisko "Halny" w Kamieniu, które miało być bazą naszej imprezy, nie przetrwało czasu lockdownu, ani starcia z bezduszną urzędniczą machiną i z dniem 30 czerwca 2020 r. kończy swoją działalność. 

    Gdy mąż odłożył słuchawkę i zrelacjonował mi pokrótce czego się dowiedział, usiedliśmy oboje przy stole i na długą, bardzo długą chwilę po prostu zaniemówiliśmy. Wiedzieliśmy, że organizacja naszego rajdu przez pandemię koronawirusa stoi pod bardzo dużym znakiem zapytania. Ale tego, że zamkną nam schronisko na miesiąc przed planowaną imprezą... Nie, tego w najgorszym scenariuszu byśmy nie wymyślili... 

    Spojrzałam na mojego męża i wiedziałam, że trzeba działać. Kto zna Grzesia, wie, że on tą organizacją rajdów bardzo mocno żyje. Inni do życia potrzebują tlenu, on potrzebuje działania. Gdy kończył się nasz Rajd Rowerowy w Chomiąży Szlacheckiej w 2018 r. Grześ już miał w głowie pomysł gdzie zorganizuje kolejną imprezę. W czerwcu 2019 r. wspólnie z naszymi rowerowymi przyjaciółmi pojechaliśmy na Pogórze Izerskie, aby sprawdzić bazę, wyszukać jak najwięcej ciekawostek i atrakcji dla uczestników rajdu. Jesień 2019 była czasem intensywnego opracowania programu rajdu, załatwiania zwiedzań i planowania tras. I co? I nagle cały ten wysiłek organizacyjny miał pójść na marne? Przez wirusa ten sezon turystyczny i tak był stracony, a teraz jeszcze to... Nie mogłam na to pozwolić...

    Powiedziałam do Grzesia - dzwoń do starostwa. Dowiedz się czy w okolicy jest jeszcze jakieś inne schronisko, które mogłoby nas przyjąć. Jest! Co prawda bardziej w Dolinie Bobru, niż na Pogórzu Izerskim, ale jest.  I jest wolne w terminie naszej imprezy. Tylko miejsc dużo mniej niż w Kamieniu. 

    I tak rusza cała lawina pozytywnych zdarzeń. Szukamy pola namiotowego. Okazuje się, że we Wleniu, zaledwie 2 km od naszego schroniska, otwiera się na nowo dawne pole namiotowe Zarzecze. Informacja o naszej imprezie rozchodzi się wśród miejscowych lotem błyskawicy. Właściciele okolicznych  agroturystyk dzwonią do nas i proponują noclegi dla naszych uczestników w atrakcyjnych cenach. Inni polecają okolicznych przewodników. Działamy, kręci się, Grześ odżywa :-)

W miesiąc organizujemy na nowo właściwie cały rajd. Zmieniamy program, trasy, zwiedzania. Na nowo przyjmujemy uczestników. Wszyscy to nasi rowerowi znajomi i przyjaciele, każdy chce pomóc. Aby tylko dopiąć wszystko na ostatni guzik i móc spotkać się przy wspólnym ognisku i wspólnie pokręcić po okolicy. I tak nadchodzi 1 sierpnia i możemy oficjalnie rozpocząć rajd :-) 



Zaczynamy od przyjmowania uczestników w bazie Rajdu czyli Schronisku Młodzieżowym w Łupkach k./Wlenia. Wszyscy uczestnicy otrzymują pakiety startowe. Oprócz identyfikatora uczestnika i pamiątkowego magnesu w pakietach znajdują się również ciekawe materiały ofiarowane turystom przez Starostwo Powiatowe w Lwówku Śląskim. Starostwo przekazało dla uczestników mapy, przewodniki i foldery dotyczące Doliny Bobru za co bardzo dziękujemy!



 

Rajd choć rowerowy rozpoczął się od… wycieczki autokarowej. Aby turyści kolarze mogli poznać jak najwięcej karkonoskich zakątków, zaplanowaliśmy na pierwszy dzień wycieczkę do miejsc, gdzie ciężko byłoby dotrzeć z Łupek rowerem. I tak pod przewodnictwem niesamowitego przewodnika – p. Gracjana Kielijańskiego, zwanego również Rudym Turem, ubranego w tradycyjny waloński strój, przeszliśmy Szlak Waloński od Szklarskiej Poręby Dolnej, przez Chybotek, Złoty Widok, aż do Wodospadu Szklarki. 


 

W tym samym czasie część turystów, która zdecydowała się na samodzielne wyjście w góry dotarła nad Wodospad Kamieńczyka, a najwytrwalsi wdrapali się na Szrenicę.

Obie grupy spotkały się na smakowitym obiedzie w Chacie Izerskiej, po którym już wspólnie pojechali do Piechowic, aby zwiedzić tamtejszą Hutę Szkła Julia. A także oczywiście zaopatrzyć się w przepiękne pamiątki z tamtejszego sklepu.

W poniedziałek rajdowicze mieli wyruszyć rowerami na pierwszą trasę – na zaporę na Jeziorze Pilchowickim, gdzie zaplanowany był rejs po statkiem Karkonosz III. Niestety pogoda pokrzyżowała plany, z racji ulewnego deszczu rejs został przełożony na sobotę, a rajdowicze indywidualnie rozjechali się samochodami, aby dalej poznawać Karkonosze. Część osób zwiedziła w tym czasie Jelenia Górę, inni Świeradów, część dotarła aż do Zamku Czocha.

            Wtorek przywitał turystów dalszymi opadami deszczu. Część cyklistów, mimo niesprzyjającej pogody, zdecydowała się wyjechać na rowerowy szlak. Tego dnia w strugach deszczu dotarli do Wieży Książęcej w Siedlęcinie, a następnie na fantastyczny obiad w niesamowicie położonym Schronisku PTTK „Perła Zachodu”. Stamtąd turyści ruszyli w dalszą drogę przez Zaporę we Wrzeszczynie, Barcinek, a dalej zarośniętym bardzo szlakiem rowerowym do najwyżej położonej w tamtych okolicach wsi Randomice, skąd bardzo stromym zjazdem zjechali niemal do samego Schroniska w Łupkach.

            Środa była dla rowerzystów pierwszym pogodnym dniem. Tego dnia wszyscy turyści, także ci najmłodsi (a dzieci w wieku od 4 do 18 lat na rajdzie było aż 15), wyruszyli na rowerowe trasy. Ich droga wiodła najpierw przez Magiczną Pławną, gdzie część osób zwiedziła okoliczne obiekty, a część tylko zregenerowała swe siły przy smacznej kawie, by ruszyć dalej. A dalej na rowerzystów czekał prawdziwy rarytas – wspaniała, bezpieczna, świetnie oznaczona ścieżka rowerowa prowadząca z Pławnej, aż do samego Lwówka Śląskiego. Jaka szkoda, że tak mało takich rowerowych odcinków w tych okolicach, bo kręci się po nich wybornie, zwłaszcza z tak liczną grupą dzieci i młodzieży.


 

            Przed samym Lwówkiem rowerzyści zatrzymali się jeszcze, aby pochodzić po uroczych skałkach tzw. Szwajcarii Lwóweckiej. Po zdobyciu szczytu i zrobieniu pamiątkowych zdjęć cykliści pospieszyli na lwówecki rynek, gdzie czekali na nich miejscowi przewodnicy. 


 

            W Lwówku Śląskich turyści zwiedzili Ratusz, z przepiękną Salą Ślubów i przerażającą salą tortur, udali się też na miejskie mury z charakterystycznymi basztami, wytropili niejednego kamiennego lwa, a na koniec zrobili sobie pamiątkowe zdjęcia na słynnych lwóweckich tzw. ławkach agatowych.

                        W drodze powrotnej do Łupek rowerzyści zatrzymali się jeszcze na przepyszne lody w Pałacu Brunów, skąd różnymi drogami wrócili do Bazy rajdu. Ci co wybrali okrężną drogę i asfalt musieli wspinać się pod wielką górę w Marczowie. Ci co pojechali krótszą drogą przez las ugrzęźli w błocie, ale dużych wzniesień pokonywać nie musieli. Do dzisiaj się spierają, którą drogę lepiej było wybrać ;-)


 

            Czwartek był dniem krajoznawczym, cykliści ruszyli ku Krainie Wygasłych Wulkanów. Najważniejszym punktem na trasie była Ostrzyca, zwana Śląską Fudżijamą. Ten wygasły wulkan zdobyła m. in. rajdowa grupa dziecięco-młodzieżowa. Brawo dla nich!



 

            Piątek był ostatnim dniem rowerowych przygód. Na ten dzień turyści mieli zaplanowane zwiedzanie Lubomierza, ruin Zamku Gryf, a także spotkanie z Alpakami z Proszówki. Ten punkt programu zachwycił zwłaszcza rajdowe dzieci. A miejsce jest tak gościnne, że polecamy wizytę tam każdemu kto jest w okolicach. Najwytrwalsi z Proszówki udali się jeszcze do Gryfowa Śląskiego, aby podziwiać przeuroczo położoną kładkę na Jeziorze Złotnickim.


 

            Tego dnia wszyscy turyści spotkali się na uroczystym zakończeniu Rajdu, podczas którego zostały rozdane dyplomy w konkursach, które odbywały się przez cały rajdowy tydzień. Na koniec pamiątkowe dyplomy i breloczki otrzymały wszystkie uczestniczące w Rajdzie dzieci.


 

            Nie był to jednak koniec atrakcji tego dnia. O godz. 20.00 turyści ponownie spotkali się z p. Gracjanem Kielijańskim, który poprowadził rowerową brać na nocne zwiedzanie Zamku Wleń z pochodniami.



 

            W sobotę, po pożegnalnym rejsie po Jeziorze Pilchowckim i zobaczeniu jednego z najsłynniejszych mostów w Polsce, turyści kolarze rozjechali się do domów, zabierając ze sobą wiele wspomnień z tego niesamowitego rowerowego tygodnia.



 

            W tym miejscu pragniemy jeszcze raz podziękować Starostwu Powiatowemu w Lwówku Śląskim za okazaną nam pomoc i wsparcie, a także dyrektorowi Schroniska Młodzieżowego w Łupkach za wspaniałą gościnę. Niestety i to Schronisko zakończyło swoją działalnosć w 2020 roku...

poniedziałek, 13 lipca 2020

Weekend pod Warszawą

 10-12 lipca, 

Dzień 1: Warszawa - Julianówka, 46 km

 

Dzień 2: Mrozy w deszczu, 38,5 km

 


 

Dzień 3: Powrót do Warszawy, 52 km


 

 



sobota, 20 czerwca 2020

Długi weekend w Gnieździe

         Ten długi weekend, podobnie jak wiele innych wyjazdów w tym sezonie, miał być inny. Miała być Anglia, miały być odwiedziny u dawno nie widzianych kuzynów, a był organizowany na szybko wyjazd "w Polskę". Wyjazd, który... okazał się tak fantastyczny, że nawet w najśmielszych marzeniach nie mogliśmy tego przypuszczać.
         Najpierw był oczywiście wybór bazy. Na szybko przeglądany Booking, na szybko rezerwowane miejsce, żeby tylko nie zniknęło, bo przecież teraz wszyscy jadą "w Polskę". Wybór padł - jak się miało potem okazać - na niesamowite miejsce, a mianowicie Gniazdo w Felicjanowie, tuż pod Uniejowem, które zaczarowało nas swoim mottem: "weź się na wieś"... No więc się wzięliśmy ;-) I nie tylko się, ale również nasze znajome rowerowe rodzinki - M. i W., które z kolei wzięły jeszcze  kolejną rodzinkę W. I tak z małego wyjazdu, zrobił się wypad 4 rodzin, w sumie 15 osób, 8 dorosłych i 7 dzieci. A Gniazdo okazało się doskonałym przytuliskiem dla nas, rowerowych włóczęgów.
        Gniazdo to urokliwe obejście na końcu wsi Felicjanów, ok. 2 km od Uniejowa. Całość stylizowana jest na skansen. Mieszkać tu można w Chacie Basieńki, bądź Stodole. Nam w udziale przypadła środkowa część stodoły, na którą składają się połączone wspólnym korytarzem (na końcu którego jest mikro aneks kuchenny) cztery pokoje. Pokoje są niewielkie, w każdym spać mogą max. 4 osoby. W trzech pokojach są dwa podwójne łóżka, w jednym - łóżko podwójne i piętrowe. Na wyposażeniu każdego pokoju oprócz łóżek jest niewielka komoda i telewizor. Każdy pokój ma swoją, niewielką, łazienkę. W aneksie łączącym wszystkie pokoje znajduje się lodówka i czajnik, ale właściciel bez problemu udostępnia większą kuchnię, więc z ewentualnym gotowaniem nie ma problemu. W sezonie działa też karczma, w której można wykupić posiłki.
            Ale Gniazdo to nie tylko budynki. Gniazdo to przede wszystkim teren, ogrom terenu. Samo obejście mieszkalne jest odgrodzone od łąk, pól i lasów, które też należą do Gniazda. Na terenie tym żyją wolno konie i dzikie zwierzęta jak daniele i jelenie. Oprócz tego jest dużo zwierząt hodowlanych, m. in. kozy i kury. Na łące za budynkami jest też przylegające do stawu miejsce na ognisko. Sami zobaczcie jak tam jest pięknie:




















              Oczywiście nie przesiedzieliśmy całego długiego weekendu w Gnieździe ;-) Jak to rowerowe rodzinki - wykręciliśmy całkiem pokaźną liczbę kilometrów :-) I to w jakże pięknych okolicznościach przyrody :-)

Dzień 1 - trasa Felicjanów - Uniejów - Felicjanów
 
 



                        
                                    

Dzień 2 - trasa na Lazurowe Jeziorko


                                 

Dzień 3 - w odwiedzinach u M. Konopnickiej




                               

Dzień 4 - trasa tylko w jedną stronę ;-) przez Pragę do zoo w Borysewie







                                    

A to nasza gniazdowa ekipa w komplecie:


Było fantastycznie! Centralna Polska jest super na rower, a Gniazdo w Felicjanowie to fantastyczna baza wypadowa dla rowerzystów. Polecamy!

PS: autorzy większości zdjęć: Agnieszka M. ; Krzysztof W.