piątek, 10 maja 2019

Trójprzymierze 2019, Kozienice - dzień 4 i ostatni

             Wszystko co dobre szybko się kończy, więc niestety i kozienicki rajd dobiegł końca. Ostatniego dnia czekała nas jeszcze jedna trasa do przejechania, tym razem do Czarnolasu, do Mistrza Jana. Trasa proponowana przez organizatorów ponownie była zbyt długa na możliwości naszej młodzieży. Ponieważ zależało nam na zwiedzeniu Czarnolasu postanowiliśmy naszą małą grupką zrobić sobie wycieczkę "w tę i z powrotem", czyli dojazd i powrót tą samą trasą, aby pokonać możliwie najkrótszą odległość.
                   Pierwsza część trasy wiodła ponownie przez Śmietanki. Następnie przez Rudą, a potem przez las do miejscowości Molendy, gdzie znajduje się cmentarz ofiar I wojny światowej. Stąd do urokliwej Garbatki Letnisko, gdzie zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Z Garbatki do Czarnolasu mieliśmy już tylko 9 km, które udało nam się dość sprawnie i szybko pokonać.
                W Czarnolesie spotkaliśmy uczestników rajdu, którzy dotarli dużo przed nami i kończyli już zwiedzanie. Po wspólnej kawie pożegnaliśmy się z główną grupą i sami ruszyliśmy w odwiedziny do Mistrza z Czarnolasu. I choć sama wystawa nie rzuca na kolana, to otoczenie czarnoleskiego dworku zachwyca. Cisza, spokój i ta zieleń... Można siedzieć i chłonąć ją godzinami.
                      Niestety tych godzin zbyt dużo nie mieliśmy i szybko nadszedł czas, aby wyruszyć w drogę powrotną. Ponieważ droga między Czarnolasem, a Garbatką była dość pagórkowata zdecydowałam się podpiąć Anielkę na hol, aby jak najszybciej dotrzeć do Garbatki i tam się posilić. Była to bardzo dobra decyzja. Anielka sobie odpoczęła przez ten odcinek, a po zjedzeniu zapiekanki nabrała sił, aby samodzielnie pokonać resztę drogi.
                   Zanim jednak wyruszyliśmy w stronę Kozienic, postanowiliśmy zatrzymać się przy bardzo ciekawej fontannie w formie kuli ziemskiej na głównym deptaku Garbatki. Stamtąd wyruszyliśmy na szlak drewnianych willi, aby podziwiać architekturę tej jakże uroczej miejscowości. Oj chciałoby się mieć tam choćby malutki domek letniskowy ;-)
                      Z Garbatki, pełni nowych sił wyruszyliśmy w drogę powrotną do Kozienic. Po dotarciu do bazy, nadszedł czas pożegnań, gdyż my musieliśmy wracać już do Warszawy.
                  W tym miejscu chciałabym podziękować całemu sztabowi organizatorów, za ich pracę i zaangażowanie. Choć wielu z nas się to nie mieści w głowie, oni tę tytaniczną pracę robią społecznie. A pracy jest bardzo bardzo dużo. Od znalezienia bazy noclegowej, przez opracowanie regulaminu, objazd tras, wreszcie załatwienie zwiedzań i przewodników, aż po przyjmowanie i potwierdzanie zgłoszeń uczestnikom. No i wreszcie praca na samym rajdzie. Przygotowanie pakietów, prowadzenie tras, przygotowywanie wieczorków i wiele wiele innych, o których my uczestnicy nie mamy nawet pojęcia. Nie będę wymieniać Was z imienia i nazwiska, ale każdemu z Was bardzo dziękuję za przygotowanie tej fantastycznej imprezy! Jesteście wspaniali!
                  Wielkie podziękowania kieruję również do zaprzyjaźnionej Rodzinki M., która wzięła mnie i Anielkę pod swoje skrzydła. Sami wiecie, że jeżdżenie z dziećmi jest "inne", nie gorsze czy trudniejsze, po prostu "inne". Ja tego się dopiero uczę, Wy jeździcie ze swoimi chłopakami już od dłuższego czasu. Dziękuję Wam za wyrozumiałość, cierpliwość i motywowanie Anielki do pokonywania kolejnych kilometrów! Bez Was byśmy nie dały rady ;-)


więcej zdjęć tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz