środa, 6 czerwca 2018

Mazury Garbate - do Zwalonego Mostu...

Weekend Bożego Ciała planowaliśmy już.. w styczniu. Tak tak, już zimą myśleliśmy o ciepłych czerwcowych dniach. I słusznie zrobiliśmy, gdyż okazało się, że Mazury jest to tak popularny cel wyjazdów na długie weekendy, że już w styczniu był kłopot ze znalezieniem miejscówki. W dodatku ja tym razem nie chciałam rezerwować „zwykłego” pokoju, szukałam miejsca „jakiegoś”, z klimatem, z charakterem. Lubię wyszukiwać takie miejsca, a potem rozkoszować się pobytem w nich. Mamy już kilka takich adresów w Polsce, jednym z nich jest Villa Cynamon w Wiśle. Każdy pokój ma inną nazwę – Różana Konfitura, Niebiańskie Pistacje, Truskawki w Śmietanie, i każdy z nich inaczej „smakuje”. Pokoje zrobione są z dbałością o każdy detal, a pobyt w nich to niesamowita uczta dla ducha.
I takiego miejsca szukałam też na Mazurach. I udało się! Zarezerwowaliśmy pobyt w – jak się okazało – naprawdę pięknym miejscu, z historią, w Domu pod Skrzydłami w Gawlikach Wielkich. Miejsce idealne na wyjazd z dziećmi, gospodarze przemili, wnętrza piękne, a menu prosto z ogródka. Coś fantastycznego!

Oczywiście nasz pobyt na Mazurach nie ograniczył się do smakowania naszego weekendowego mieszkanka ;-) Nie po to tam pojechaliśmy. Jak to my, z wyjazdu chcieliśmy wycisnąć jak najwięcej, zobaczyć jak najwięcej, przeżyć jak najwięcej. I to też się udało!
Już w drodze na Mazury zatrzymaliśmy się w Kadzidłowie. Znajduje się tam Park Dzikich Zwierząt. Jest to miejsce, gdzie nie ma ścieżek dla zwiedzających, w parku przechodzi się z jednego wybiegu na drugi, z zagrody do zagrody… po drabinie, przez ogrodzenie. Przewodnik wskazuje, które zwierzęta są na tyle oswojone, że można do nich podejść, nakarmić je (tylko „autoryzowanym” przez Park jedzeniem), a do których się lepiej nie zbliżać. Niesamowite miejsce, niesamowita przygoda. Dzieci były zachwycone.
1 czerwca to oczywiście Dzień Dziecka, więc i atrakcje przede wszystkim dla dzieci. Tego dnia wybraliśmy się do Giżycka. Były tam organizowane animacje dla dzieci. Po obejrzeniu spektaklu ruszyliśmy na plażę, aby zażyć troszkę ochłody w jeziorze Niegocin. Odświeżeni wyruszyliśmy na spacer po Giżycku, z obowiązkowym przystankiem przy obrotowym moście. Dziewczyny były tak zafascynowane tym mechanizmem, że nie chciały wracać do domu, tylko oglądać, oglądać, oglądać… ;-)
W sobotę 2 czerwca postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę rowerową. Ponieważ wiedzieliśmy, że gospodarze mają dla swoich gości rowery, z Warszawy wzięliśmy tylko przyczepkę dla dziewczyn. I to był błąd, bo rowery, owszem, były do wypożyczenia, ale ich stan był łagodnie mówiąc nie najlepszy. Wspomnę tylko wypadającym kole w jednym z rowerów.. Ale o tych problemach dowiedzieliśmy się dopiero w trakcie wycieczki. Szkoda było zawracać, więc daliśmy z siebie wszystko i jakoś udało się zrobić pętelkę po okolicy. Było to najciężej wykręcone 40 km na rowerze w moim życiu ;-) Ale było warto, bo po drodze zobaczyliśmy m. in. Zwalony most w Kruklankch. Ruiny robią naprawdę  imponujące wrażenie.
3 czerwca – niedziela – czas powrotu. Nie chcieliśmy wracać zbyt szybko i postanowiliśmy pokazać jeszcze dziewczynkom jezioro Śniardwy. Zajechaliśmy do pierwszej lepszej wsi i jakaż niespodzianka - dostaliśmy pozwolenie na skorzystanie z prywatnej plaży! I zaproszenie na prywatny camping w przyszłości!
Wyjazd na Mazury był intensywny i bardzo atrakcyjny. 

Trasa wycieczki rowerowej: https://www.endomondo.com/users/12587755/workouts/1132531174

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz