sobota, 18 czerwca 2016

Z Wilgi do Garwolina z... "Och, Ty mordo!"

              W minioną niedzielę 12 czerwca razem z Dziadkami wybraliśmy się na wycieczkę rowerową z Wilgi do Garwolina. Do Wilgi dotarliśmy samochodem. Auto pozostawiliśmy na parkingu w Wildze, tu przesiedliśmy się na rowery.
                  Pierwszym celem naszej wycieczki było Mini zoo w Cyganówce. O istnieniu tego miejsca dowiedzieliśmy się z Internetu i postanowiliśmy zobaczyć je z naszymi córkami. Na miejscu okazało się, że więcej jest zwiedzających niż zwierząt, i w ogóle jakieś takie smutne wrażenie na nas zrobiło to miejsce. A w dodatku te nieliczne zwierzęta, które można tam zobaczyć, były odgrodzone od zwiedzających, a może właściwsze byłoby użycie słowa "gapiów", lichą siatką, w której gdzieniegdzie wionęły dość spore dziury. Aż dziw, że zwierzęta jeszcze nie pouciekały. Jednak i tutaj spotkało nas ciekawe wydarzenie, a mianowicie niemalże na naszych oczach sarenka urodziła młode. Anielka z zafascynowaniem oglądała małe sarniątko i to jak się nim opiekuje jego mama tuż po porodzie, czyści je, pomaga wstać, znaleźć cycusia.


                   Z Cyganówki przez Budy Uśniackie, Wolę Rębkowską udaliśmy się do Miętnego. I do tego miejsca przywiodły nas rekomendacje z Internetu. Niestety chyba się trochę "spóźniliśmy", bo dworek, który opisywany był jako Centrum Konferencyjne, miejsce w którym można organizować wesela itp. stał zamknięty na głucho, a w okalającym go parku porosła trawa do kolan. Tak więc zamiast ciepłego obiadku, musiał nam wystarczyć piknik na trawce.




                    Kolejnym przystankiem na naszej rowerowej drodze był Garwolin. I tu bardzo duże pozytywne zaskoczenie, ponieważ droga, którą się do niego wjeżdża ma wydzielony specjalny pas dla rowerów. Rozwiązanie, które na szczęście zaczyna się pojawiać w coraz większej ilości miast w Polsce. W Garwolinie przystanęliśmy chwilę na ciepłą zupkę i ponieważ czas naglił dość szybko wyruszyliśmy w drogę powrotną.
                       Tym razem rowerowy szlak prowadził nas po lokalnych drogach równoległych do krajówki, a niekiedy wyprowadzał nas w las, aby nie powiedzieć "w pole". Jednak woleliśmy trochę terenowej nawierzchni i leśnego kurzu od przemykania między autami po krajówce.

                           Zmęczeni, ale pełni kolejnych pięknych wspomnień dotarliśmy do Wilgi, skąd samochodem wróciliśmy do domu.
                           A teraz kilka słów wyjaśnienia - o co chodzi z tą "mordą" w tytule? Było to tak. Tata przed wycieczką pakuje sprzęt i pyta mnie czy nie widziałam jego liczniczka. Mówię, że nie, ale żeby się nie martwił, bo ja będę jechać z endomondo. W tym momencie pojawia się mama z pytaniem czy znalazł się liczniczek. Na to tata, że nie, ale że Agata będzie jechała z "Och, Ty mordo". No i tak właśnie sobie cały dzień podróżowaliśmy, a nasza trasa pięknie zapisywała się na "Och, Ty mordo" ;-) I według endomondo przejechaliśmy ok 50 km. Było super!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz